Zmęczeni nocnym lotem wysiadamy na lotnisku. Czas na orientację - podobną stąd jeździ pociąg do stolicy. Jednak dojście do dworca - po drugiej stronie parkingu - jest bardzo trudne. Na każdym kroku jesteśmy napastowani przez taksówkarzy. Cena za dojazd od 5 do 50 dolarów.
W końcu przebijamy się na stację kolejki. Ucinamy się drzemkę czekając na pierwszy pociąg (g.7). Koszt biletu - chyba 1,5 L, generalnie bardzo symbolicznie w porównaniu do taksówek.
Ciąg dalszy to główny dworzec kolejowy w Tblilisi. Elegancki, nowoczesny, z ogólnodostępnym wi-fi. Kupujemy bilety na nocny pociąg do Batumi. Klasa Luks - w końcu miesiąc miodowy to raz w życiu się ma:) Nie jest to też bardzo droga inwestycja - bodajże równowartość 60zł.
I ruszamy w miasto. Metro - plac Rustavelego - stare Tbilisi - zamek - cerkwie. Co jakiś czas przysypiamy gdzieś na ławkach. Wcinamy pyszne lawasze. Próbujemy też chaczapuri ale trafiło nam się takie sobie.
Naszą kondycję ratują łaźnie siarkowe. Idziemy do tych publicznych - opłaty minimalne 2 - 3 L. Wszystko na miejscu można kupić/wypożyczyć - klapki, ręczniki, mydło. Masaż i piling.
Wersja męska zawiera saunę, damska niestety tylko prysznice. Ale wrażenie i tak jest niesamowite.
A nam wracają siły na dalsze wędrowanie.