Wczesnym ranem wyruszamy Rapidem do Gałacza. Trafia się nam piękny i czysty(!) "szynobus" w którym spokojnie możemy się wyspać. Krajobraz za oknem nie zachęca do obserwacji - przejeżdżamy przez najuboższe chyba rejony Rumunii. Śmiecie, spalone słońcem pola słoneczników, psy, kozy, lepianki...syf.
Przez Gałacz w zasadzie tylko przejeżdżamy. W ostatniej chwili łapiemy prom do Tulczy - czyli na drugi brzeg Dunaju, gdzie czekają już busy. Kierowca sadza nas w szoferce a sam znika na kilka minut - zostawia w naszym zasięgu kilkaset Lei - pierwszy i nieostatni raz odczuwamy zapomniane już w Polsce zaufanie - miłe.